Jadło stołu Pańskiego
Zabrane ziarno w korcach ostaje
Ciemiężne plemię dwojakich znamion
Pan swoje jadło wszem rozdaje
Nie oczekuje poślednich ramion.
Otoczon wypas zwierzęcia Pana
Na chów wszelaki łąkowych zboczy
Wszelaka praca wydana z rana
Pasący stado przed Onym kroczy.
Okrasa stała jadła Pańskiego
Wyborne trzewia rodzimych lasów
Na wschodnich zboczach ptactwa dzikiego
Takoż doczekał konkretnych czasów.
W onych jeziorach rybitw nie mało
Stołeczny zajazd ofertą słabą
Cóż bowiem z czasów onych zostało
To za przyczyną ludzkości wadą.
Boże opactwo zaścianek Ciszy
Kielich nektaru stołecznych win
Rodzinne kiście ten ferment słyszy
Przedniej jakości winnicy płyn.
Kroczące stągwie winnic szlachetnych
Trunku Pańskiego nektaru zorzy
Raczy się zawżdy rodzin konkretnych
Zajazd rodzinny i trunek Boży.
Zatem pamiętać należy zawsze
Owoc winnicy pijmy z umiarem
Tak wstrzemięźliwość widzieć w karafce
Kielich przy uczcie Twoim zamiarem.
Nektar winnicy owocem pracy
Rześkość roztropna nam nie zawadzi
Nie ma bez pracy żadnych kołaczy
Wiara i Miłość życie prowadzi.
Dzieci nektarem owocu nocy
Rodzinny szczebiot dzieciątek Boga
Matka ramiona swoje roztoczy
Owy fundament to Boża odnoga.
Stadko rodzinne Miłością Bożą
Całym ramieniem Nieba ostoją
Ta atmosfera to Rajska Zorza
Kościoła murem a także zbroją.
Komentarze (3)
Niegłupi pomysł, aby staroświeckim językiem pisać o
sprawach fundamentalnych. Pozdrawiam
wiersz napisany bardzo archaicznym językiem, ale
przesłanie piękne :-)
wiersz z przesłaniem Bożym pozytywnie odbieranym przez
czytelnika gratuluję...powodzenia