Jak narkotyk
Twój bystry, przenikliwy wzrok zabija mnie,
rozdziera wnętrze...
Spojrzenie zbyt chłodne, a jednocześnie
rozpala, sprawia iż zasycha mi w gardle,
puls przyspiesza...
Jesteś jak narkotyk,
kolejną dawką, którą muszę zażyć by dalej
funkcjonować,
a póżniej ból, euforia szybko w rozpacz
zamieniona,
że odejdziesz..na zawsze
i sprawisz mój odwyk,
od którego nie można uciec,
bo Ty odejdziesz i nie pozowlisz na kolejny
złoty strzał.
Dlaczego to robisz?
Czy nie możesz już do końca zostać moim
narkotykiem?
Nieświadomy Aniele zdolny jesteś zamknąć za
sobą drzwi i wyrzucić klucz..nie każ mi go
szukać..
Odejdziesz i już nigdy nie powrócę do
nałogu,
dobre lecz bolesne.
Pozwól mi jeszcze mieć odrobinę nadziei,
że narkotyku mój nigdy nie przeminiesz...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.