jak odejdę ...
A kiedy odejdę będziesz pochylał się nad
moimi martwymi ustami.
Nie zobaczysz swojego odbicia w oku.
Nikt nie złapie cię za rękę, gdy po raz
kolejny zgubisz drogę.
Ja zapomnę. Ulotnię się z twojego życia
tak, abyś już nigdy nie musiał układać
moich włosów.
Wiem, że będziesz rozpamiętywał. Wszystko,
co było i co mogłoby być.
Przepraszam, że ponownie cię zawiodłam. Że
ponownie pomyślałam tylko o sobie.
A podobno nie umiem…
Przepraszam, że grałam ci na nosie. Że
pomagałam ci uciekać. Od życia, od świata i
od odbicia w lustrze.
Ucięłam skrzydła. Te czarne, ogromne
skrzydła, których nikt nie widział… z
wyjątkiem ciebie.
Ale odejdę. Mimo wszystko odejdę. Abyś mógł
mnie zatrzymać na dłużej. Abyś mógł
wspominać i płakać. Abyś nauczył się czuć.
Abyś nauczył się kochać.
Zrobię to dla ciebie.
Dla ciebie włożę sobie nóż w serce.
Położę się i zamknę oczy.
A ty będziesz się pochylał nad moimi
martwymi ustami szukając ich ciepła…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.