Jedenaście razy o niczym
Jest 7 wieczorem, a ja siedzę i się boję
Że Bóg poskąpi mi miłości
Tyle szczęścia, radość zdmuchnie
Jak zwykły pył
W myślach wciąż błagam nie zabieraj mi
SPOKOJU
Wierzyć w pecha, wierzyć w strach
Lat 16 pełen komfortu wstyd
Zero rymu
Płaczę nad swoją bezsilnością
Wydrapując z serca resztki nadziei
Krew płynie, jest z Tobą
Ale cena tej radości to moje ŻYCIE
Śmieję się prosto w moją twarz
Pięścią w lustro
Na wprost mnie - ja, słowa dwa
NIENAWIDZĘ CIĘ
Ból od środka zżera mnie
Uczucia wypłynęły wraz z ostatnią kroplą
życia
Dostosuj się do sytuacji
Dajcie mi spokój w sensie niedosłownym
Jedenaście malych blizn z czasów
początkowych
Jedenaście blizn od początku końca
Jedenaście blizn wzdłuż lewej dłoni
Jedenaście blizn, które zniszczyły mój
spokój
Jedenaście głupstw
Jedenaście kłamstw
Jedenaście pozorów śmierci
Jedenaście sekund bólu
Jedenaście zgonów
Jedenaście razy niepokój
Jedenaście razy o niczym
Najgorszy okres z moim życiu... =/ na szczęście minął... =)
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.