Jego ostatni walc /proza/
Pierwszy niedzielny piknik nad jeziorem
Ontario w Grymsby. Dokuczał letni upał.
Polacy wyruszyli nad wodę, by
odpocząć, potańczyć, coś zjeść, spotkać
znajomych, posłuchać nowych wydarzeń.
Świeżo otwarty Dom Polski zapraszał.
Zgromadzona ludność była na zewnątrz.
Wokół placu stały stoły.
Pachniało bigosem, kiełbasą, piwem i
pizzą.
Wokół śmiech i radosne rozmowy.
Zaczęła grać orkiestra.
W wir tańca ruszyła lawina ludzi.
Tańcząc zauważyłam, że przy pewnym stole
został tylko jeden, jedyny mężczyzna.
Czemu nie tańczy...
Obserwując go zauważyłam, że chciał
tańczyć, kłaniał się i to co ładniejszym
paniom, wprost żebrał, wyciągał ręce,
prosił... ale dumne damy parskały na niego
jak kotki.
Podeszłam do akordeonisty i poprosiłam
o walc "Na falach Dunaju".
- Panie proszą panów- krzyknął muzyk
przez mikrofon.
Jak strzała pobiegłam w kierunku chudego
"tańcora", wyciągnęłam go zza stołu
i próbowałam z nim zatańczyć.
Mały chłopina plątał się między moimi
nogami.
Miał wielkie buciska i ani w ząb do
tańca.
Błyskawicznie oceniłam, że więcej
nie waży, jak czterdzieści kilogramów.
Złapałam go na ręce. Ku mojemu zdziwieniu
nie stawiał oporu.
Ludzie widząc mój balet z ''malutkim"
usunęli się po bokach.
Orkiestra zaczęła głośniej grać.
Brawom, oklaskom, śmiechom nie było
końca.
Postawiłam go na stole.
Stał jak figura nieruchomo i patrzył
dobrotliwie na mnie.
O, Boże, ile ja zobaczyłam dobroci,
radości, szczęścia w jego maleńkich
niebieskich jak niezapominajka oczkach.
Wzruszył mnie.
Pytałam się znajomych o jego losy.
Pochodził z Polesia.
Mieszkał samotny w piwnicy. Jak cicho żył,
tak cicho zmarł kilka tygodni po swoim
ostatnim walcu.
Jak kwiat magnolii spadając na ziemię
wykonał swój ostatni taniec...
To zdarzenie utkwiło mi bardzo w pamięci.
Komentarze (44)
Piękna historia, pięknie, swobodnie napisana...smutna
:(
ładnie wygłaskałaś tekst:)
źle się wyraziłam w poprzednim komentarzu, niejasno,
zosiak podchwyciła...a teraz super
słuchają, co w trawie piszczy:)
...nie wszystkim na obczyźnie wiedzie się dobrze...a
odrzuconych przez świat można spotkać
wszędzie...smutne to, a jak prawdziwe...pozdrawiam
serdecznie
niewiarygodna historia, wzruszająca;)
Brak słów...Niesamowity w przekazie Twój
"motyl".Przeszył mnie na wskroś...Nigdy nie należy
oceniać drugiego człowieka po wyglądzie, nigdy!
Pozdrawiam i uśmiech zostawiam :-)
"Cała Polonia wyruszyła nad wodę...
posłuchać nowin, kawałów"
Och, jak przyjemnie :)
I dobrze, że nie / "posłuchać nowiny, kawały"
Ale kawały można opowiadać ;)
Miłego dnia, Bronisławo :)
Przepiękna, wzruszająca, smutna proza Bronisławo.
Dziękuję! Pozdrawiam serdecznie:))
Pięknie i wzruszająco. Lubię czytać te Twoje kawałki
pisane prozą :)
Broniu droga, czytając przeszywały mnie dreszcze
wzruszenia, coś niesamowitego...klucha w gardle.
Pozdrawiam Cię serdecznie
wzruszająca opowieść Broniu
dałaś temu Panu odrobinę szczęścia i radości
pozdrawiam:)
Wracam do twojej prozy bo lubię ją czytać,a twoją
czyta się z zaciekawieniem.Trochę wesoła historia z
tańcem a póżniej smutne zakończenie.Szkoda ze Polacy w
kraju się tak nie szanują jak Polonia za granicą
.Pozdrawiam
na początku coś mi się rzuciło w oczy
Cała Polonia wyruszyła nad wodę i na
odpoczynek, tańce, dobre jadło, spotkania ze
znajomyni, posłuchać nowin, kawałów.//tu posłuchać
nowin, kawałów jest błędne stylistycznie, nie pasuje
do powyższego, bardziej - nowiny, kawały.
A treść prozy taka ludzka, nasza, ładna:)
przepiękna i bardzo wzruszająca opowieść, napisana
płynnie i interesująco, doskonale się czyta :-)
(myślę, że zabrakło jednego słówka, może napisać tak:
"i ani w ząb talentu do tańca", pozdrawiam :-)
Bardzo ładnie prozą! Pozdrawiam!