już bez pytań
zaciskasz mi dłoń na dłoni. Błagasz
o kolejną, dożylną dawkę uśmierzającą
sumienie. Próbuję przedostać się przez
sieć
wenflonów szukając kawałka Ciebie.
Dotknąć
zanim śpiączka znów zacznie wyrywać Cię
chorobie.
Wymkniesz się bieli ścian, tańcząc
nieprzytomnie...
tak kochałaś taniec. Nie słyszę melodii,
która wprowadza
Twoje ciało w drżenie. Nauczyłam się nie
zadawać pytań,
nie szukać odpowiedzi. Z twarzą przy twarzy
przeprowadzam
Cię na tamtą stronę a niebieski worek
prawie nie dotyka ziemi.
Na pamięć znam każdą chwilę, kiedy patrzysz
na mnie
przytomnie. Najłatwiej wtedy czytać
przeterminowane myśli.
Nie prosisz o rozgrzeszenie. Bez strachu,
bez pokory rozkazujesz
kochać Cię bez względu na… Potrafię.
Jeszcze tylko
nauczę się szeptać „rozumiem” i
zapalać znicz bez drżenia
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.