Każdy ma swojego skrzata
Na dywanie,
pod niebem w błękicie,
biegiem,
rozcinam poszycie wiatru dłonią.
Nie tracąc kontroli,
przez otaczające piękno,
marzeniem moim,
dotykam tęczowej drogi.
Wbiegam!
Oszalały przez ogrom kolorów,
zabieram skrzata,
z boku samotnie siedzącego.
Uśmiech napędza nogi rozgrzane,
on sam krzyczy: „biegnij ,biegnij szybciej
i dalej”.
Droga prowadzi kolorami tęczy,
zawsze chciałem przeżyć takie chwile,
uparcie wierzyłem.
A teraz!
Prezent od naszego Boga dostałem,
warunkiem było pozostawienie w garncu
złota.
Mój skrzat mi tego nie wybaczy…
Komentarze (3)
Z przyjemnoscia przeczytalam:)
Pozdrawiam:)
Urocze jest Twoje tęczowe opowiadanie, a skrzat
wybaczy, na pewno. Pozdrawiam i dziekuje
Ciekawie piszesz, podoba mi się!
Pozdrawiam :)