kiedy cię dotknę...
blask twoich oczu, jak srebrny posłaniec
na moim czole łagodnie wibruje,
migotliwy na nim zaczynając taniec
drogę ku twym ustom jasno mi wskazuje..
podnoszę więc głowę znad kart woluminu
i w ciszy zanurzam się w źrenic twych
głębię,
widzę twe wargi w kolorze karminu
i brwi uniesione, jak skrzydła
jastrzębie..
patrzę na dłonie - wsparte na poręczy,
w żyły na mej piersi wplotą się
misternie,
zachwycą dotykiem, chociażby miał
dręczyć
- w miękką, ciepłą tkankę wbijać się, jak
ciernie..
spoglądasz spokojny, uśmiechem
łaskoczesz,
wzmagając spazmatyczne, choć skrywane
dreszcze,
a serce w swej ciemni wciąż dziko
trzepocze,
bo cóż stać się może, gdy dotknę cię
wreszcie?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.