Kiedy już nic nie cieszy.
Kiedy już nic nie cieszy,
smugi słońca zdają się żegnać zemną
przybrane szarością,
a ścisk pomiędzy żołądkiem a mostkiem
toruje drogę powietrza
Właśnie wtedy, zaczynam rozumieć.
Powoli zaczynam wierzyć w tą paranoje.. w
ten zamęt
a może właściwie przestaje?
Skostniały mi ręce, niesmak w ustach jest
nie do zniesienia
Już nawet ust popękanych nie czuje potrzeby
nawilżać
Nie chce się modlić.. nie jestem
cierpliwa
Przepraszam Cię Boże za tłumiony żal
Przepraszam Cię Boże za wszystkie łzy
moje
W chorym, paranormalnym napięciu
Czekam na drażniący dźwięk domofonu
Tym razem powiem wszystko
spowiedź całkowita
przysięgam.
czasem boje sie słów zamykam w sobie to co boli i to jest mój nawiększy błąd..
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.