Kiedy oczy swoje otworzyłem to...
***zjawisko***
Kiedy oczy swoje otworzyłem to chyba był
słońca wschód
nie mogłem uwierzyć, że zasługuję aby go
oglądać
myślałem wtedy sobie tak, że gdybym tylko
jakoś mógł
chciałbym się z nim choć raz w życiu
spotkać
Anioł, czy diabeł we własnej osobie
płótno czy lico przede mną stało
na trzeźwo to było, czy jednak w
chorobie
poczułem nagle, że znaczę tak mało
Ten promień światła mnie nagle pochwycił
nie mogłem się oprzeć takiemu zjawisku
rozluźniłem się i przestałem się
wstydzić
poczęło mi być tak ciepło jak przy
ognisku
Otrzymałem od tej anielicy ogromne siły
uśmiech na twarz powrócił i spokój
wielki
we mnie zaś nie jedno, lecz dwa serca
biły
które podsycał dłoni jej dotyk tak
miękki
Kiedy zamykałem oczy, myślałem co będzie
jutro
i zapach jej jeszcze na sobie czułem
delikatny
zapomnieć mi o tym co się zdarzyło będzie
trudno
a jak jej nie ma ja jestem taki bezradny
***tak cudne***
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.