KIedyś
I cóż z tego, że płacze niebo
Co z tego, że śniegi trawniki
oblodziły kryształem serca
Zasłoniętego...mojego
Tak smagany wiatrem, los ścina twarz
lecz dalej tak będe,szedł na przekór
do gwiazd złotego życia
zawsze mojego
Musnąć choć skrawkiem ducha
to co bóg schował stumieniu,
w każdym kamieniu, w krzaku zwykłym
i tym ptaku niebieskim
co skowronkiem oplata brzeg nicości
Wtedy umrzeć przyjdzie krzykiem
bólu w radości
tej,której nigdy nie powiedziałem...kocham
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.