Kiedyś tam...
Spotkamy w niebie się na pewno.
W aleji beznadziejnych spraw.
Na ławce razem usiądziemy,
rzucimy okiem w dół na świat.
I zaśmiejemy się w głos z tego,
że ziemskie życie, całe nasze,
mierzone miarą Wszechmocnego
jest kroplą w oceanie czasu.
Siądziemy w cieniu kasztanowca
i przypomnimy sobie chwile,
kiedy, pomimo kłód i zasiek,
było nam czasem znacznie milej.
Było, gdy dusze jak instrumenty
stroiły struny codzienności
aby wygrywać z nich koncerty
i słać muzykę ku wieczności.
Teraz widocznie świat nie dojrzał
ale na pewno kiedyś tam...
posłuchać będzie chciał, jak gramy
a niebo zawtóruje nam.
Więc ćwicz akordy, czytaj nuty
i nie mów „jeśli to
nieprawda...”
bo mimo pustki i chaosu
wszystko jest zapisane w gwiazdach.
Ty świeć najjaśniej pośród nich
i nie gaś w sercu swym płomienia.
Choć nie rozumiesz może dziś
z myślą o jutrze nic nie zmieniaj.
Świeć pełnią blasku po wsze czasy
bo, kiedy już będziemy w niebie,
zagaszę światło na ćwierć chwili
i łatwiej przyjdzie znaleźć Ciebie.
A teraz nie wyłączaj dźwięku,
niech w tle melodia cicho płynie,
czasem niech dźwięk mocniejszy gra
a całość nigdy nie przeminie.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.