Kij w mrowisku
Budzi ranek wielkie miasto
chociaż wcześnie zgiełk i ścisk
na chodnikach gwarno ciasno
samochodów słychać pisk
Krok za krokiem idą ludzie
codziennością pochłonięci
ranek ich do życia zbudził
teraz pędzą jak zaklęci
Już tramwaje ociężałe
pełne posągowych twarzy
wiozą te istoty małe
i nie pozwalają marzyć
Od klaksonów w uszach szum
smog unosi syren wycie
tak do pracy pędzi tłum
takie oto w mieście życie
Ludzie pędzą jak rakiety
odurzeni spalinami
niewybredne epitety
słychać często za plecami
Jakby wsadził kij w mrowisko
taki pośpiech w centrum miasta
tu na oślep goni wszystko
jak z pod ziemi tłum wyrasta
Jeden człowiek punkcik czarny
wtapia się w tysięczną rzeszę
życie w centrum żywot marny
kto nie mieszka, ten się cieszy.
Komentarze (7)
życie w centrum żywot marny(i własnie dlatego zwiałem
na wieś)...
Pięknie to opisałaś. Fajny wiersz.Pozdrawiam:)
Niech żyje wiocha..wolność i swoboda :))).. M.
w moim dzisiejszym wierszu poruszam podobny problem,
niestety tak wygląda życie w mieście
Prawda Cezaryno, po przeczytaniu Twojego wiersza
przypomniało mi się centrum Bytomia, gdzie mieszkałam
przez kilka lat.Czułam się jak w betonowej dżungli.
Świetnie oddałaś klimat poranków w wielkich miastach
Pozdrawiam.
Prawdziwy obraz, właściwie nic dodać w temacie
Świetny wiersz,a ile w nim prawdy bo żywot w centrum
jest naprawdę marny.Pozdrawiam serdecznie