Klucz
Idąc przez park przypadkiem…
Usiądź na ławeczce i wsłuchaj się w
milczenie
Pochwyć puste, niewidzące spojrzenie,
Podsłuchaj bieg życia ukradkiem
Piękne kasztanowe jeszcze miała włosy
Gdy żołnierz z hakowatym krzyżem pokrytą
opaską
Zwiastującą szczęście – hipokryzji
maską
Stłumił bezbronnej rodziny odgłosy
Choć teraz kruchutkie i siwe
Nigdy nie wyrzuci z pamięci kupidyna
Od strzały zginęła miłość jedyna
Obwinił…zbyt mocno napiętą cięciwę
Łzy również nie uroniła
Gdy odszedł bożym wyrokiem
Syn jedyny… przed pierwszym
krokiem
Została po nim wewnętrzna siła
Nie przysłuchiwała się tęczy taktom
Nie dlatego, że pecha królowa
I uciekała jej wspaniale kolorowa
Lecz skryta była za kataraktą!
Zawsze na jej polu żniwiarze czarni
Nie była kowalem swego losu
A jednak uporem wstającego kłosu
Wykuła klucz do Pana owczarni
Więc jeśli chcesz u trzonu świeczki
Zostać wysłuchanym jak ta staruszka
Wstań odważnie rankiem z łóżka
Już od cierpienia nie szukaj ucieczki!
Komentarze (1)
Wiersz przemyślany, poprawność językowa i
stylistyczna:) Przesłanie nie banalne!