Kobieta o hebanowych włosach
... Kiedyś przerażała mnie ta czerń...
Znowu ja widziałam
Kobieta o hebanowych włosach
Minęła mnie na ulicy
Zmierzyła wzrokiem jak najgorszą szmatę
Na jej bladej twarzy pojawił się plugawy
uśmiech
Wyszczerzyła białe zęby, a potem sięgnęła
po papierosa,
Zaciągnęła się zostawiając na nim czerwony
ślad od szminki
Buchnęła mi w twarz dymem
Tryumfowała- widać od zawsze
Ta kobieta, która ukradła nam wspólne
wieczory....
Po latach znowu ją ujrzałam
Hebanowe włosy oblała biel,
Zmarszczki odbijające się na tej samej
bladej twarzy,
Nie uśmiechała się, widać od dawna
Jej zniszczone żółte dłoni jak dawniej
trzymały papierosa,
Lecz tym razem paliło go pośpiesznie,
karmiła głód
Mijając mnie spuściła wzrok
Teraz ja tryumfowałam
Lecz nie było mi do śmiechu
Pokonać dno to nie osiągnięcie....
...Teraz nauczyłam się nosić głowę stopień wyżej....
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.