Koniec...
Do gory do nieba
Prowadzi gdzies jasna droga...
Slonce jasnoscia oslepia
A z drugiej strony swiata
Grom blyskawic syrzela.
Chmury maluja wizje konca swiata.
Zalamane rece i twarze
Zawiedziona nadzieja.
Nawet kon opuscil juz klate
I lba nie podnosi
Dla schanbionego spojrzenia.
Slonce zasypia.
Marsz tylko slychac
A z daleka szara plame ludzi widac.
Jeszcze nie czas
Wolam...
Niech brama sie nie zamyka.
Jest jeszcze ktos
Kto na nas tam czeka.
Czeka ale czy wpusci
Gdy zapukam?
Swiat to zlo
Ktore ma w sobie moc samozniszczenia.
Czlowiek zabija czlowieka.
Zabija zycie
Przelewa krew
Ktora tak jest potrzebna.
Slonce zachodzi
Chmury zaslaniaja je.
Dzieje sie z nim jak z zyciem
Tylko czasem w zyciu
Nieuklada sie
I gasnie ono troche wczesniej.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.