Koniec
Zapatrzony w ostrze, w te po którym spływa
moje życie
Takie zimne, bezlitosne, zionące grozą
stalowe ostrze…
Tak niewiele trzeba zachodu, by ugodzić
czyjeś ciało
I dziecko bez krzty fechtunku, zrobić to
może dziś
Krew, spływa po ostrzu tym
Niczym rozpalona magma po zboczu góry
cierpienia
A ja z fascynacją wbijam wzrok, oderwać go
nie mogę
To krew przyciąga mnie, wzywa po imieniu
Ta słodka agonia uchodzącej duszy,
wyzwolonej przez niewinny przedmiot
Jakże można by winić ostrze, to nie ono
pałało mordem
Człowiek, go winić trzeba
Czy to z chęci zysku, czy z czystej
nienawiści
Nie ważne…
To on wszelkich starań dokonał, aby to się
stało
Nad ciałem więc trwam, wpatrzony w
dogasające oczy
Ze zgrozą stwierdzam dziś
Oto życie moje jest skończone…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.