Koniec
Szubienica płaczu zawisła na niebie
Wśród nocy na chmurach z goryczy stanęła
Usiadłam czekając, tak jak na pogrzebie
By smutku godzina w końcu przeminęła.
Na wzgórzu ciemności biała postać stoi
Co w rękach trzymała niegdyś moje życie
Pod stopami czasu rana się nie goi
Jak kiedyś krew krzepła po nocy o
świcie.
Przestałam odczuwać ból niemej nadziei
Co żyć mej miłości dawała przed laty
Dziś już nie stoję na grząskiej mierzei
Przestały mnie wzruszać róż więdnące
kwiaty.
Szukałam miejsca na nieczystej ziemi
Co miała mi oddać swoje czarne serce
Odnalazłam kamień co w deszczu się mieni
Przed nieznanym blaskiem rozłożyłam
ręce.
Słońce już zaszło tutaj bezpowrotnie
Jego promienie nie ocieplą duszy
W życiu tak krótkim zmarłam kilkakrotnie
Sumienia mego nie da się ukruszyć.
Pragnienie niechciane stało się
koszmarem
Oddech był ciężarem, bicie serca bólem
Coś pękło jeszcze przed kości złamaniem
Zbyt długo wiązano ciało grubym sznurem.
Koniec nadszedł cicho, nikt go nie
usłyszał
Chciałam coś ratować, nic się nie ostało
Mrok przyszłość ciemną dawno już
wydyszał
Wiem teraz na pewno: kochać to zbyt
mało.
Szukanie siebie przerosło mnie samą
Nic już nie zrobię z łez zatęchłych
bryłą
Zostanie życie z krwią broczącą raną
Siła nie jest łaską, lecz łaska jest
siłą.
Zwróć oczy ku niebu, tam zobaczysz
siebie
Miłość jest tylko małą cząstką ciszy
Ją już zagrzebano w stęchłej ziemskiej
glebie
Cos musi zawisnąć tam, na szubienicy...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.