kra spokoju
odnalazłam przystań
wśród mgieł
na lodowej krze.
usiadłam na jej krawędzi
moczyłam stopy
w słodkiej wodzie spokoju.
nie chciałam jej zmącić.
patrzyłam przez źdźbło trawy
na niebo
jedno z tych bezchmurnych, błękitnych.
pomyślałam to tutaj.
delektując się smakiem
szalonego szczęścia,
bezmysłu
nie widziałam co dzieje sie wokół.
wiatr potargał mi włosy,
nawiał piasku w oczy
odszedł z moim źdźbłem trawy
znów biegnę!
rozglądam się, szukam...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.