Kradzież
Ktoś skradł moją venę przez lata ją więził przetrzymywał w lochu pozbawiał pamięci wyłupywał oczy w uszy kołkiem walił ktoś był przekonany że w sposób ten mnie ocalił A vena pobita jęczała żałośnie jak ptak się trzepocząc wołała ku wiośnie Usłyszałam ją w końcu do domu zabrałam ogrzałam ją w słońcu w pieśni wykąpałam Nakarmiłam serca szczęśliwości biciem ugościłam wierszem napełniłam życiem Znów vena ma oczy i oczyma patrzy odzyskała uszy choć ma kolor bladszy Siedzi znów na tronie w sukience z atłasu i robi najwięcej w mym życiu hałasu Ludzie się dziwują coś szepną czasami czemu się na starość zadaję z venami
Komentarze (1)
Zadawaj się zadawaj, pięknie to robisz. (+)