W kroplach codzienności
W tym chodnikowym zamęcie
Jesienne liście plączą się
Między butami napastliwych przechodniów.
Stuk, puk,
Stuk, puk
Idą kobiety, elegantki w obcasach.
I łup, łup,
Chlup, chlup.
Mężczyźni gonią rozbryzgując wodę z
chmur.
Szur, szur.
Idę ja.
Biegnę, pędzę.
Z parasolką zapasy pod wiatr.
Szum i autobusowy świst.
Idę.
Chłód na policzkach omijam.
Cisnąc się w wąskich szczelinach..
..Światła. Marsz zatrzymany, oddech
zwolniony.
Krople na włosach, oczy mrużę.
Uf, cóż za maraton.
Jadę. Wodzą spojrzenia po bladych
szybach.
Każdy z nich ma swoją historię.
Wysiadam i kończę tego
breakdance’a.
Wracam do mojego walca codzienności.
Komentarze (3)
Ciekawie napisane, dynamicznie i barwnie, podoba mi
się ten wiersz:-)
witaj, bardzo ładnie opisany trud dnia codziennego, a
zwłaszcza w deszczową pogodę w drodze do autobusu.
ładny
wiersz. pozdrawiam.
:-) skąd ja znam takie poranne zapasy z pogoda i
komunikacja miejska ;-) bardzo fajnie napisane,
obrazowo :-)