Ktoś...
...dziś byłem w najbardziej metafizycznym
miejscu jakie znam
rozmawiałem z nim
niczym syn marnotrawny, po miesiącach
tułaczki
zostałem przyjęty przez niego z otwartymi
rękami
przyjął mnie strawą dla mojego ducha
pocieszył mnie, dał mi siłę na kolejne
dni
a ja Mu obiecałem że się zmienię
że będę go odwiedzał częściej
czy mam silną wole?
hmm… nie wiem, nie mogłem Mu tego
obiecać
chociaż bardzo bym chciał
teraz mam zamiar być wolny
od tego ciężaru który tak długo już
dźwigałem
oczyściłem swoją dusze…
uff… dziękuje Ci ze jesteś…
że mam w kogo wierzyć
że mam do kogo się zwracać w chwilach
takich jak ta…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.