W kuźni u kowala
Z cyklu " W skansenie"
Miejscem pracy dla kowala.
od pokoleń była kuźnia.
Rankiem ogień on rozpalał,
by się koks żarzył do późna.
Miechem dmuchał w palenisko,
żeby płomień się rozniecił.
Strumień iskier nad ognisko
wznosił się i jasno świecił.
Rozżarzoną stal z łoskotem
na kowadle układano.
Operując ciężkim młotem.
kształt przedmiotom nadawano.
Tak powstały istne cuda,
wykuwane z twardej stali.
Czy ten zawód nam się uda
od zapomnienia ocalić?
Dziś możemy mówić z żalem,
nostalgicznym rozrzewnieniem,
że i kuźnię i kowala.
spotkasz tylko, gdzieś w skansenie.
Komentarze (19)
Ciekawa refleksja. U nas co roku jest jarmark sztuki
ludowej, wtedy przyjeżdżają także kowale, spod młota
rzeczywiście cuda czasem wychodzą...
Pozdrawiam:)
rheo, Basiu - dziękuję za miłe słowa komentarza.
Odwzajemniam pozdrowienia. Miłej niedzieli.
miałam okazję zobaczyć pracę kowala w kuźni rzec jasna
w skansenie ,myślę,że takie zawody warto ocalić od
zapomnienia
pozdrawiam serdecznie:)Miłej niedzieli:)
Bardzo dobry, rytmiczny wiersz, świetny w czytaniu.
Niestety nie widziałam na żywo takiego obrazka, jak w
Twoim wierszu, ale tak obrazowo przekazałeś, że mogłam
sobie wyobrazić ten kunszt wykonywany ręcznie przez
kowala. Duży + Pozdrawiam serdecznie:-)