ŁĄKA MAJEM ZAPALONYM
Goryczą mniszków lśniącą otulony
maj pośpieszny oraz ptasi.
Maj złocisty na polnych bezdrożach, ponad
koron głębokim i wielkim turmalinem,
i w samej głębi czarnej ziemi kwarcową
piąstką.
Zdolny wspiąć się poprzez lata,
pulsem wśród gniazd dzikich mysz,
wśród mlecznych larw dojrzewania.
Otuliną podbiałów, rdestem muśnięty
wróblim,
tak szaro smutnie za zimy eksplozją
letargu.
I tak ożywiony cnotą wonnego złota oraz
mnie osaczonego stukrotnie purpurą najeży
---
żywokostu armią owłosioną szorstko.
U kielicha podbieloną nasadką,
nektar soczysty ulecza mnie spokojem,
koi rozgrzaniem słodkim łanów...
Bagienne lekko wzgórza płynne,
łagodnie schodzące w sosen las młody,
w pachnący, żywiczny cień karłowatych
rozkrzewi.
Łąka studzienką maju upojona, kamiennie
rdzawo,
pejzaż okryty jak z dawna tym samym w
umiarze patosem przyrodnim...
Nawet kolos splecionych kochanków tu
wzrasta, rozkrzewi
przez miłość zaklętych karłowatością
zdumiewającą połączonych na wieczność, pod
słońca błogosławieństwem
szafranowym i o wieczerzy romantycznym
burgundowo.
Ostoją oto zwyczajną, ustrajam swą eolskiej
harfy
struny pajęcze, po słocie kryształkami
kropel piękniejące.
Zapachem najzwyklejszym płuco się me
nadyma,
niosąc w pamięć głęboko wspomnień
klimat,
kiedyś odkryty z tak daleka nostalgiczne
wzniecił tęsknoty.
Oddźwięk subtelny kołysanki z wiatrem
niesionej na
skrzydłach tęczowych bąka opasłego,
pamiętny
się zjawiał melodią przyrody, gdy
spoczywałem
w rozgrzaniu wśród gorzkich mleczy, źdźbeł
zakwitłych,
rdestu bliskiemu oku memu, gdzie pajęcza
wdowa
doczekała sekretnego cudu stu
narodzin...
Komentarze (1)
oddzwiek subtelny, zapachem maja oddany, jakze
ujumjace slowa - tule do serca - mama Skrzata