Lament dzieweczki
O słabości,moje kości,
Liczy Czort zawzięcie.
Jak nie łupnie,to znów chrupnie,
Lamentuje dziewczę.
Nie pomogę,dziś nie mogę,
Pielić grządek z matulą.
Oj złe Licho,bądź już cicho,
Złośliwy gaduło.
Piszczą kości,w wielkiej złości,
Nie dają pracować.
Oj wygięło,pochyliło,
Nie da wyprostować.
Cóż tu robić, kiedy boli,
Mój chory kręgosłup.
Nie ma rady,trzeba zażyć,
Kwaśnego syropu.
Nasmaruję,wykuruję,
Przemęczone gnaty.
Pod pierzynką,z witaminką,
Łyknę sobie herbaty.
A gdy wstanę,na śniadanie,
Po smacznym spoczynku.
Wezmę koszyk i kalosze,
Kupię jabłek skrzynkę.
A gdy wrócę,zboże zmłócę,
I umyję jabłka.
Z matuleńką,bardzo prędko,
Upieczemy babkę.
Teraz czekam i odwlekam,
Wyjście na podwórko.
Bo wciąż męczy mnie i dręczy,
Ten mój straszny ból...
Ach gdzieś jest,matulko?!
Komentarze (2)
Oj da dana, schorowana moja ty dzieweczko, weź pod
kocem moje moce, podleczą cię deczko!
Ciekawa historia. Nie wiem czemu nasunęło mi się
skojarzenie z hipochondryczką?:) Pozdrawiam.