Like a rose
Łza już nie poleci;tak sobie postanawiam
Przywołam uśmiech,innych od zamartwień
zbawiam
Odejdę...bo po co trzymać się czegoś co dla
mnie nie istnieje
Koniec...bo tak chciałam,obojętność moje
powatpienia rozwieje
Teraz wyżej trzeba spojrzeć;zacisnąć pętle
na szyi
I zabić w sobie słabość,którą każdy
kryje
Nie czuje nienawiści...nie potrafie teraz
jej czuć,ni czcić
Pętle myśli moim
przewodnikiem-towarzyszem,i one bedą się we
mnie wić
I tylko ktoś zażyczy sobie bym padła jak
róża niechciana
Od kochanka dla kochanki,lecz ja
Wyrosnę w sobie,bede w bukiet życia
wplątana
Lub pojedyńczym kwiatem stane się i
dojrzewać dalej będe
Bez nich...?Bez Ciebie,bez Was?Lecz
szczęśliwa,sukcesu materiał uprzęde
Lecz tak naprawdę boleść czuje na myśl o
tym,bo kwiaty choć rosną,i czuć je
wokoło
Są samotne,dopiero na grobie zmęczone
razem w bukiecie główki słą
Gdzie reszta kwiatów,obok których
dojrzewałam?
Was kilka spotkałam,a los jakby chciał mi
Was zabrać;chyba już Was nie mam choć
miałam
Jak sztorm los formuje fale życia
Bez kłamstw,bez fantazji,i nie z ukrycia...
Somebody wish...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.