Lingwa miłości
Znów zbudziłem sie z księżycowego
odrętwienia.
Te same firany, zasłony...
Te same muchy nie dające wytchnienia
Po wczorajszej zadumie...
Ogladam się za siebie
Widząc Twe zgrabne rysy twarzy.
A łańcuch zaciska się coraz mocniej...
Na piedestale szarych myśli.
Jak ogarnąć jej zagadkę...
Brak sposobu rosi zwierciadła
Przekrwione bólem i samotnoscią.
Nie rozumiem ni potoku,
Ni kropli słów Twoich.
Czemu...?
Przecież mówisz językami świata!
Nie pojmuje....
Czemmu....?
Chyba znam odpowiedź
BO NIE KOCHASZ...
...i nie mówisz językiem miłości...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.