...list do Tomasza.......
droga życia......
Miłości nie da się nauczyc jak z nut
czytania…
To referendum bliskiego poznania…
Ówczesne definicje mówią jak całowac,
Lecz nie dają wzorca jak w małżeństwie
funkcjonowac…
Wszędzie tylko rozwody, to ostatni krzyk
mody…
Życ w wiecznym zamęcie, też nie najlepsze
przedsięwzięcie…
Przez lata w trudach emocji, wystawiac
twarz jak na promocji…
Weszłam w związek z nadzieją lepszości, a
nie przewidziałam złości,
Prościej jest się rozstac, lecz gorzej coś
z siebie dac…
Nie chcę skreślac, póki nie skończę
walki,
Bo wtedy zostałyby obarczone moje
barki…
A ja już zwyczajnie chcę zaznac
spokoju,
By móc usiąść wygodnie w pokoju,
Nie znajdowac wymówek do samotności, a życ
w łagodności,
To moje życie - nie chcę go marnowac,
Lecz uśmiech sobie w prezencie
darowac…
Pragnę znów kochac, tą samą miłością,
Lecz czy to ona jest niezgody naszej
ością..?
Ja szukam wciąż zrozumienia,
Uczucia naszego lepszą jakośc
brzmienia…
Czy dasz mi to czego potrzebuję?
Bo ja tak prosto nie zrezygnuję….
To już nie związek wolności, lecz
przyrzeczenia sobie miłości…
Lecz tylko dla słów walki nie prowadzę,
Bo czymże uczucie ważone jest na
wadze…
Nie kocham - bo musze Cię kochac dla
Boga…
A pragnę dla siebie ważności, jaką daje
sędzinie toga…
Dac sobie siłę do tworzenia muszę,
A nie fundowac tylko katusze…
Są dwa wyjścia, lecz nie znam jeszcze
ich…
Lecz wybiorę któreś z nich…
To lepsze rozwiązanie, niech mą decyzją
pozostanie……
..co pozostaje z miłości........?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.