List otwarty
Jestem milościa.Samą w sobie,czekającą na
Anioła,
jestem kamieniem szlachetnym.Pokrytym grubą
warstwą soli.
Możesz mnie w pierścieniu pragnienia
zamknąć,jeśli sól zetrzesz, jeśli zechcesz
mnie obudżić,
możesz mnie pokochać,możesz dostać me
serce,jeśli nie boisz się,bo ja kocham na
zawsze,jestem wulkanem uczucia.
A tymczasem w mroku szukam wyjścia na
świat,tymczasem raggae słucham,szukając
nowej drogi,
nie potrafię umrzeć,więc żyć pragnę,niech
zrosną sie połamane losem nogi.
Chciałbym poczuć,że jeszcze coś mnie
czeka,że jeszcze będę
potrzebny,pokochany,
chciałbym wierzyć,że to nie koniec marzeń
do zrealizowania.
Leżę na skale,jak roślina,czerwienią
dumna,lecz cierpiaca,bo nie ma gleby dla
korzeni,
może ktoś przejdzie obok i kwiat
podniesie.
Może zabierze w kieszeni do domu,położy
przy piecu,a ja rozkwitnę dla tego
Anioła,
a może choć rzuci w trawy i gleby
soczyste,bym mógł zacząć wolać.
Kiedyś byłem rycerzem,żadne mi niestraszne
boje,bo potęgą byłem,
miałem nadzieję na milość,miałem siłę.
Teraz już nie rozpoznaję koloru nieba,nie
wiem czy otwarte,czy już śpi,
teraz tylko czekam,aż ktoś w oczy głęboko
spojrzy mi.
Jestem kwiatem,tylko odnajdż mnie
Aniele,
a zakwitnę,pokocham,będę.
Idę ulicami,mijam ludzi i zdarzenia,
mam chęć bycia,pragnienie istnienia.
Co mnie czeka Boże?Jakie moje
przeznaczenie?
Na której z ulic natknę się,czy wogóle,na
me spełnienie.
To ja.Ludzie.Jestem tu,czekam,
zauważcie kolejne życie na mapie
istnienia.
Po prostu nie chcę być samotny,po prostu
pragnę być kochany,
to moje wolanie,to list otwarty.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.