Listopad
Listopad. W kółko
Chłody, anginy...
Przyniósł nam ziółka
I aspirynę.
Smutno na duszy
I tylko śpiewa
Wiatr, co porusza
Bezlistne drzewa.
No może jeszcze,
Mimo migreny,
Usłyszę w deszczu
Cień kantyleny.
To lata koniec
I na nic czczy gniew.
Marzną mi dłonie
I serce stygnie.
Komentarze (10)
Smuteczek jesienny,
ale jakby przyjrzeć się bezlistnym gałązkom,
dostrzeżemy zalążki nowego życia w pączkach,
pozdrawiam serdecznie:)
Witaj,
u mnie obudziłeś optymistyczne my śli, że listopad to
tylko trzydzieści dni.../+/
Ale ja już tak mam, że w każdej (nieomal) twórczości
odnajduję coś pozytywnego...
Pozdrawiam i dziękuję za pamięć.
Tyle lat człowiek już żyje w tym klimacie i nie może
się przyzwyczaić do tych kilku najgorszych miesięcy.
Fajny rym - "czczy gniew - stygnie"
Wkrótce wiosna :-)
Ech, ten listopadowy wiatr... Chłoszcze plecy i w
ostrołukowych sklepieniach świerków śpiewa psalmy dla
strapionych... :)
Bardzo ładny wiersz. I, jak zwykle, klimat obojętny,
gdy wiersz o przyrodzie ;-) ;-)
Serdeczności dla Ciebie, Michale :)
Jeszcze ogrzewa zziebnietne dlonie i serca, ale juz
straszy oziebloscia i nostalgia. Pozdrawiam cieplo ;)
Sama prawda, ale na szczęście są odchylenia na plus, z
temperaturą, słońcem i brakiem chorób:). Tego życzę, a
nastrój to zależy bardziej od innych spraw,
przynajmniej u mnie. Pozdrawiam
Jesień już taka jest, że potęguje samotność...
jeszcze pogoda nas rozpieszcza, przynajmniej tu na
południu.
Wiersz, jak zawsze na bieżąco, choć tym razem z
chłodem.
(+)