Litość
Stary wiersz, ale mam do niego sentyment.
Szłam ulicą
Wypadła z Katarynki Prusa
Przebiegła przez klapsydrę zawieszoną
na cyrku.
W sali krzywych zwierciadeł śmiechu
w krawacie weselnym
wstąpiła na cokół znieważonego
pomnika
Znienawidziłam siebie
by znienawidzieć ją w sobie.
Spadłam z wyobraźni, zmalałam
zaczęłam płakać.
Ale ona mocno targała mnie
swymi szponami....
Kazała patrzeć na kalekie
dziecko.
sobie dedykuję ten wiersz
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.