W lochach milości
mój pierwszy wiersz bez rymów...
Odnaleźć to czego się szuka cale życie
Nie móc złapać oddechu
Nie umieć uciec z okrywających ramion
Nie chcieć uciec!
Bo ciało wplątane w tę magię
Nigdy nie chce jej zniszczyć
Pragnie trwać w tej mgle
I gubić się w niej co dzień
Zatonąć, zbudzić się na dnie
Tam gdzie świat nie dostrzega niczego
Z rękoma na szyi
Tak delikatnymi, jak kwiat bawełny
Kroczyć po zaklętych pocałunkach
Deptać po murze ciemności
Złączyć się pod blaskiem księżyca
W jasności nocy trwać razem
Razem
W czeluściach więzienia
Z którego nie ma wyjścia
Pogrążyć się w tym co zesłane
W zamian darować wrzask z głębi serca
Czerpać silę z otulającej obręczy
Wyssać życie, do ostatniej kropli
Dusić się w złączeniu warg
Upaść na najpiękniejszy kwiat
Zamknąć powieki
Zagasić przewodnią świecę miłości
Umrzeć z wyczerpania
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.