Realna baśń
Sen mnie powoli znużył
Powieki zamknął magicznie
Mur rzeczywistości zburzył
Pomalował wszystko tak ślicznie
Otworzył bramę do marzeń
Zasiał trochę sennej radości
Był stwórcą wyjątkowych zdarzeń
Świat rozpływał się w błogości
W wymyślonym, tajemniczym ogrodzie
Pragnienia przybrały szaty codzienności
Kołysały się jak butelka na wodzie
Z której uwolniła się kropelka miłości
Mogłam wsłuchać się w szum uczucia
Poczuć i cieszyć się jego delikatnością
Uniknąć od nienawiści zatrucia
A dzielić się najcenniejszą czułością
Zamkniętymi oczyma na niebo spoglądam
Podziwiam wieczne drzewa i te kwiaty mające
dusze
Dłoń przed siebie daleko wyciągam
Dla Ciebie kawałek obłoku złapię i
pokruszę
Tutaj zawsze widzę ścieżkę właściwą
W każdej chwili potrafię odnaleźć śmiech
Nutę szczęścia posiadam krzykliwą
Podążać za jasnością to przecież nie
grzech
Staram się nie zawracać i nie zbłądzić
Bo taki bliski był cel spełnienia
Jak ślepiec, znów w ciemności nie mogę
rządzić
Przebijające się przez okno słońce,
rozkazuje zapomnienia
I ponownie jak co noc, wędruje
Przez krainę snu bajeczną
Dech mi w piersiach ujmuje
Przechodzę tą drogę, tak dla mnie
bezpieczną...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.