Łzy...
Jest 1:57...po raz kolejny nie mogę zasnąć...
Spod
półprzymkniętych powiek
wydobywa się
smolista łza...
Kap,
kap,
kap...
Z jednej łzy
nagle
robi się
cały
wszechmocny
ocean czarnych kropel...
Kryję swą twarz w drżących dłoniach
i nie patrzę w Twe
głębokie,
szaleńczo błękitne oczy,
bo ich widok jest w tym momencie
piekielną hybrydą
dla mojej zagubionej duszy...
Mimo to
rzucam się wariacko
w Twoje objęcia
i mój ból zostaje ukojony...
Zapominam o wszystkim...
Przebaczam...
Nie da się przytłumić uczucia, które
niemiłosiernie
buzuje mi w żyłach
i przyprawia moje serce
o palpitacje...
...przecież
na końcu mojej drogi
i tak
pragnę widzieć
Ciebie...
...kocham Cie,mimo wszystko-kochaj mnie,mimo wszystko...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.