Malowany słońcem
noc zimnym tchnieniem zmroziła trawy
niosąc rzęsiste liści opady
źdźbła otulone słonecznym włosem
bielone szronem
przybrane w rosę
jak w sznury pereł
skąpany w słońcu jesienny ranek
w ciepłych kolorach wędruje parkiem
na niebie miesza róże z niebieskim
a pod stopami liści szelesty
jak szept do ucha
lubię gdy letnia głęboka zieleń
zasycha w brązie
w żółcieniach więdnie
gdy dąb nie darmo zwany drzew królem
w złotej koronie wdziewa purpurę
podszytą wiatrem
gdyby tak kilka srebrzystych nici
babiego lata w locie uchwycić
i gdy przeminie kolejna jesień
snuć delikatną pajęczą przędzę
na szpuli wspomnień
Komentarze (4)
podoba mi się, ładne obrazy, ciekawe metafory :-)
Twój jesienny wiersz, stwarza piękny podkład do zadumy
i wspomnień.
Miłego dnia życzę.
Ja wiem, że polubię dziś to, czego nie śmiałbym lubić
wczoraj.
Nie lubię rymowanych wierszy, chyba że są Asnyka, albo
Broniewskiego. Twój mnie zatrzymał.
Jak szept do ucha bym wywaliła, albo zmieniła -
burzy płunność czytania. Ostatni wers mi w ogóle do
całości nie pasuje. Czytam bez niego.
Dziękuję za wysiłek włożony w napisanie rymowanego
wiersza, uwielbiam jesień. Pisz pisz pisz pisz i
czytaj ; ) a będzie super
Pozdrawiam
A.