mamo
nie cieszyłaś się ze zwiastowania
nienawidziłaś mnie od samego początku
pamiętam twój krzyk
czuję ogromną złość w ciele które mnie
otacza
próbowałaś udusić mnie dymem tytoniu
gorącą kąpielą
nie udało się
podjęłaś decyzję
ostatnie chwile spędzone w tobie
jedziemy do lekarza-oprawcy
to nie będzie bolało
zobaczy pani, wszystko będzie dobrze
zimny metal wdziera się do mojego świata
ty leżysz nieruchoma
uśpiona
obudzisz się gdy będzie po wszystkim
kiedy ja będę spoczywać w koszu na
śmieci
długa ohydna rurka zasysająca mnie
jeszcze kawałek
jeszcze trochę
pozostała tylko główka
metalowe kleszcze
miażdżą bezlitośnie
znowu rurka
zasysa to, co kiedyś miało być moim
mózgiem
nie ma mnie już
lekarz oddycha z ulgą
za chwilę się obudzisz
uśmiechniesz się
pozbyłaś się brzemienia
a ja?
co ze mną?
nie wpuszczą mnie do ogrodu
duch dziecka bez głowy błąka się po
lesie
może kiedyś się spotkamy
mamo...
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.