Martwa natura
myśli płyną jak sznur owadów
kartki lecą wyrazów kluczem
szafa niemrawo prostuje kości
skrzypieniem ramion
dywan pobłyskuje kolorów falami
szumią firany głaskane zachodem
na kanapy kołysce
śpi jasiek samotnie
owoce stłoczone na statku półmiska
wypłakują soki na dno ust
pestki z wyrzutem na obrus wyplute
trupami są
patrząc w bezruchu tak sobie myślę
przekleństwem życia od zawsze jest
tam gdzie łagodnie panoszy się piękno
mieszka też rzeź
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.