Marzenie
Sny przymykają już oczy,
Noc powoli z okiennic spływa,
Gdy dzień nowy poranek wygrywa.
Nie chcę się obudzić, przerywać
wędrówki.
Między snem, a jawą chcę spędzić czas
krótki.
Gdzie gwiazdy mrugają do siebie wzajem,
Przypadek z przeznaczeniem trzymają się pod
ramię.
Spacerkiem przemierzyć chcę tą krainę
różową,
Bezkresną, trochę bladą, trochę
kolorową.
Podziwiać żołędzie na sosnach i kasztany na
dębach,
Kąpać się w księżycowego oceanu
przeręblach.
Lecz dudni orkiestra słonecznych
promieni.
Trawa zielona podrywa się z ziemi.
Przebudzić się pora, wrócić do świata,
Lecz ja swoją myślą mieszkam wciąż w
chatach
Tych z czekolady, piernika i lukru,
Gdzie Baba Jaga i cudów multum.
Inni marzycielem, idealistą mnie nazywając
Nie wiedzą o tym, że pod powłoką
szarawą,
Zasypiam i nie śpię wciąż przeklinając,
Że jawa nie snem, a sen jest niejawą.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.