Matka
Miała na sobie tylko sukienke,
zawsze udawała grzeczną panienkę
Nawet wtedy gdy uciekała,
gdy żyć już nie chciała
Ubrała te czerwoną i życiu Goodbye
pomachała
Zostawiła tylko list i odeszła lecz nie
sama
Tak... z niej miała być przyszła młoda
mama
ON ja zostawił, nie chciał,wykołował
i za życia w grobie głęboko pochował O swym
dziecku nie chciał słyszeć groził, że
zabije,
a ONA czuła jak jej maleństwu cichutko
serduszko bije...
W okrutnej rozpaczy, ze strachu przed
rodzicami,
pożegnała się prędko z młodymi latami
Wsiadła w pociąg i pojechała tam do tego
lasu...
żeby było cicho, żeby nie narobić
hałasu...
Było późno, drzewa zwierzęta do snu
usypiały
i jakby te młodą dziewczynę o coś
błagały
W swoim sumieniu słyszała takie słowa:
"Daj mi życie zaczniemy wszystko od
nowa"
Biegnąc przez nieznany las, potykając się o
konary
płacząc, straszyły ją okrutne nocne mary
W końcu przystanęła tu pod wielkim dębem
wyciagnęła z plecaka sznur i z wielkim
pędem
zawiązała pętle, obwinęła szyję dookoła
ciągle czując i słyszac dziecko, które ją
woła
Stanęła na olbrzymim kamieniu, tak
przewiązana
już nigdy nie chciała być załamana
Jeden Bóg wie tylko co odczuwała,
kiedy sama sobie taki los zgotowała
Jeszcze tylko do trzech policzyła
odepchnęła jedną stopę, potem drugą i już
nie żyła
Zawisło ciało wśród ciemnej gęstwiny,
i po co teraz doszukiwać tu się czyjejś
winy...
W jednym ciele dwa serca na drzewie swój
żywot skończyły,
a kto wie czy gdyby teraz żyły szczęśliwe
by nie były?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.