Miałem marzenia doskonałe
Miałem marzenia doskonałe,
Że dokonuję czyny życia.
Ale się chyba poplątałem,
Bo co ja miałem do zdobycia.
Postawić dom, posadzić drzewo,
I spłodzić syna jak należy.
Życie mi poszło całkiem w lewo,
A ja przestałem czemuś wierzyć.
Dom od spółdzielni wytargałem,
Drzewo jak sadzić, piętro trzecie.
Żonę przykładnie pokochałem,
Syn…, muszę ufać swej kobiecie.
Mieszkam już chyba lat trzydzieści,
Nawet starzeję się w tym bloku.
Historia dużo mieści treści,
Więcej jest jednak jej na boku.
Gdzieś omijają nas zdarzenia,
Jesteśmy tylko postaciami.
Może czujemy ból cierpienia,
Może karmimy siebie łzami.
Lecz gdy przychodzi wspomnień fala,
To dokarmiamy się marzeniem.
Te nam na więcej nie pozwala,
Niweczy wszystkie zaprzeczenie.
Miałem marzenia doskonałe…
Komentarze (2)
Też czasami czuję się, jakbym żyła obok. Dobrze się
czyta. Pozdrawiam :)
Nie wszystkie marzenia uda się zrealizować, choć część
- to już sukces. Ale na koniec wiersza, aż sobie
westchnęłam - a co ja przegapiłam??
Pozdrawiam.