Miasto zwane hipokryzją
Dla wszystkich, którzy chcą wyróżniać się z tłumu
Mamy tyle zabawek
A nigdy się nie bawimy
Bo sztuczne uśmiechy nie wystarczą
My i tak wiemy, że to beznadziejne
Dorastamy i wciąż idziemy przed siebie
W świat pełen kłamstw i błędnych decyzji
Nigdy nie pokazujesz swojej twarzy
Nigdy nie mówisz tego, co chcesz
Toniesz w obłudzie i hipokryzji
A oni nadal mają cię gdzieś
Ostatnie słowo należy do nich
Zaciskasz zęby i przytakujesz
Nie zgadzasz się, ale nie mówisz nic
Poddajesz się bez walki
Chowasz się w cieniu tych złych
Twierdząc uparcie, że dobro jest głupie
Gubiąc się w swoich twierdzeniach i
czynach
I ciągle powtarzając, że masz to gdzieś
Dumnie unosisz czoło, uśmiechasz się do
gwiazd
Nie ma powodów do dumy, nie jesteś
wyjątkowy
Ty tylko bezmyślnie ich naśladujesz
I zostajesz sam, bez własnego zdania, nie
ma cię
Dla ciebie nie ma przyszłości
Nie tutaj
Nie w mieście, które zwą hipokryzją,
Nie pod niebem lśniącym od łgarstw
Musisz odejść,
Odejść i szukać
Błądzić bez celu nie znajdując drogi
I wciąż od nowa osądzać samego siebie
Nie bój się swoich myśli i uczuć
Bo one wcale nie muszą być złe
Nie bój się mówić tego, co myślisz
Dawaj innym przykład, że warto jest być
sobą.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.