Miłość
Ujrzałam ją o poranku
Wplatała kwiaty we włosy.
Złociste słońca promienie
Rzucały światło na kłosy.
A ona piękna i młoda
Po trawie lekko sunęła.
W cieniu drzewa wielkiego
Z uśmiechem na twarzy usnęła.
Zbudził ją śpiew słowika,
Który zadrżał cichutko.
Jej ciało bardzo wrażliwe
Wstało i poszło szybciutko.
Skóra miękka i aksamitna
Pokryta sukienką z atłasu.
Ten róż oplatał ją pięknie,
Stając się głębią hałasu.
Perły na szyi błyszczały
Jak zimne kostki lodu.
Mimo tego złudzenia,
Nie było w kobiecie chłodu.
Gdy kogoś na drodze napotka
Od razu szczęściem obdarza.
I wiedzie w nadziei swojej
Prosto do bram ołtarza.
To piękno odzwierciedla duszę,
Która Miłością jest.
Nie wierzysz? A spróbuj!
Uszczęśliwi Cię jej gest…
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.