Miłość nie grzeszy
Ranek za oknem, w pokoju ciemno,
tylko twe oczy w moich odbite,
kiedy się czule schylasz nade mną,
by noc upojną pożegnać świtem.
W twych miękkich włosach zatapiam
dłonie,
z ust spijam rozkosz by smak zachować,
idź, zanim dzień w twych oczach zapłonie
i pożegnania sypną się słowa.
Wrócisz, to jasne, ja będę czekał,
zanim kochaniem noc nas przygarnie,
znów się przeleje tęsknoty rzeka,
wzdłuż niej nadziei świecą latarnie.
Życie nie pieści, niech cieszą chwile,
bez żalu że się znów coś skończyło,
cóż że ty kwiatkiem, a ja motylem,
nie może przecież grzechem być miłość.
Komentarze (20)
ależ romantycznie i pięknie, aż się rozmarzyłam :-)
Ale miło, ciepło, z nadzieją i tak płynnie się czyta.
Bardzo ładny wiersz.
Pozdrawiam.
Pięknie, sama czułość. Która kobieta nie chciałaby
takich słów usłyszeć?
Pięknie jak zawsze. Pozdrawiam.
Miodziowo się zrobiło... :)
To taki trochę delikatny erotyk? Podoba mi się.