Miłość-walka
I stało sie...
Weszłam tam...
i skonczyłam co ona zaczęła...
Nie mogło tak dłużej być!
Dawał gdy palcem kiwnęła...
Co dawał?!
Miłość swoją,ciało,dusze!
Troske...opieke...radość...
Pozwolić na to?!
Czy walczyc o swoje?
WALCZYĆ!!
Własnością moją nie jest,
nigdy nie był...
Ale jednak przyjechał,
długą droge przebył...
...dla mnie,
a może dla niej?!
Wszystko zepsuła,zabiła,zdeptała
jak robaka...zgniotła
Serce mi wyrwała!
I swą grą fałszywą,
Jego omotała!
A mnie...
Z bajki mojej ,snu mojego
Bezczelnie wykopała!Skreśliła!
Moje szczęście,miłość moją...życie
Nie pozwole!Nie dam!
Chwyciłam za broń
Pobiegłam do domu...jej domu
Drzwi mi otworzyła...
...z uśmiechem ironią przesączonym
A za nią...stał on..
Na wpół obnażony...
Serce mi pękło...
Bez wahania pociągnęłam za spust!
Bez dechu upadła
Krew wypłynęła z jej ust...
Czerwonym potokiem ...
..az do jego stóp..
Wyszłam...
Tak poprostu ...z uśmiechem na twarzy
Bez wyrazu współczucia,
Winy czy skazy
Triumfu mojego nadszedł dzien
A ją teraz czeka wieczny sen!
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.