miseriada
/z szuflady/
kiedy przechodzę szarą ulicą
z prawej zadbanej na lewą stronę
patrzę pod stopy by nie ubrudzić
wygodnych drogich czyściutkich butów
kiedy spotykam na drodze biedę
tą obrzydliwą śmierdzącą kałem
zwiniętą w kłębek tuż przy kościele
nie podam ręki tak dla zasady
kiedy upadam życiem złamany
a ciężar bólu ciało ugina
złorzeczę Bogu wygrażam ludziom
a szybką pomoc i tak otrzymam
kiedyś być może szlag wszystko trafi
a nasze role mogą się odwrócić
ciężko wtedy będzie przejść na prawą
stronę
i otrzymać litość od porządnych ludzi
Komentarze (6)
prawdę piszesz - mądre słowa szczere aż do b...
Bardzo mądry wiersz,podoba mi się.
Ciekawie o tej wędrówce , z prawej na lewą i
odwrotnie. Miłego dnia.
Dla mnie to coś w rodzaju opowieści doprawionej
sztywną dawką rzeczywistości.
kiedyś być może szlag wszystko trafi
a nasze role mogą się odwrócić
ciężko wtedy będzie przejść na prawą stronę
i otrzymać litość od porządnych ludzi
Ta zwrotka do korekty, zagubil Ci sie 10-zgloskowiec
ze sredniowka na piatej.
Moze warto sprowadzic wiersz do osoby trzeciej, nie
pisac o sobie. Wygladac bedzie lepiej, bo pisanie o
sobie, ze nie podaje sie reki biedzie, to troche
ujmujace i jaki sens ma przekaz, skoro juz i tak
widzisz, ze role moga sie odwrocic.
zwiniętą w kłębek - coś mi się zjadło :)