Miyłość ,miyłosierdzie i pokora
opowiadanie gwarowe
Miyłość,miyłosierdzie i pokora
Długo straśnie nie było córki z
roboty.Cekałak przy oknie,septałak pociorki
i pozierała w niebo.Jakiesi światełka duze
i krapke mniejse leciały w przestworza abo
do tyj wąskiej bramy leciały do nieba…duse.
Przybocyło się mi kozanie z niedzielnej
mszy.Opowiadol nom Jegomość jako duzo
kolejka do tyj wąskiej bramy w niebie.Syćka
cichućko stojom,dyć im już teroz nika nie
pilno.W kolejce stojom róźni ludzie jedni
som jest pewni ze się zmiescom do tej bramy
a inni załujom za grzychy i bijom się w
piersi ze nie byli doskonali na
ziemi…pytajom o przebocenie i odpuscenie
syćkiego co w ocak Pana Boga było złe.
Pon Bóg jest nasym ojcem totyz nos rod
widzi i kie załujemy i przeprosomy za
syćkie przewinienia to odpusco nom grzychy
przy świętej spowiedzi totyz nie cekojmy
jaz będziemy w tyj niebiańskiej kolejce
stoli ba teroz zaroz załujmy i wyzbywojmy
się grzechów…zanim momy takom
sposobność…Pon Bóg nom odpusco totyz i my
odpuśćmy nasym krzywdzicielom bo jako nas
Ojciec w niebie musimy być miłosierni…
Pomogać biydnym,odpuscać grzychy i miyłować
bliżniego jako sobie samego…i tak
ozmyślujem i cekom na córke kie już
przydzie z roboty…i tak se przybacujem ze
Pon Bóg puści do nieba syćkik z północy i
połednia i z zachodu i ze wschodu tyz…
Wroz ze syćkimi w niebiańskiej kolejce stoł
cłek ftory uwozoł się za doskonałego i był
pewny ze się zmieści do tyj wąskiej
niebiańskiej bramy…Nikomu nie bruździ, do
kościoła chodzi,krzywdy nie robi…
Tymcasem z kolejki idzie ku Panu Bogu
jakosi grzyśnica i piyknie z pokorom pyto
o odpuscenie…Boze Ojce przepytujem ześ
musioł beze mnie cierpieć, kiek grzysyła,
odpuść mi mojom wine… i Pon Bóg puściył
babe do nieba, zaś nas doskonały z kolejki
straśnie się obrusył jakoz to przecie takie
flądry bedom w niebie,dyć jo myśloł ze ino
tacy jako jo…
I co się nie robi Pon Bóg zamknon mu brame
przed nosem i pedzioł tyn co fce ku mnie
wlyźć musi być jako jo miłosiernym i kochać
syćkik ludzi i pomogać im coby się im lzej
zyło na ziemi a tyś myśloł ino o sobie
totyz ni mos po co tu stoć boś ty nie broł
se mnie wzoru…
Casem cujem się jak tyn Jegomość z kolejki
co go nie wpuściyli do nieba bo nie wiym
syćkiego i nie umiem zrozumieć cy tyz Pon
Bóg wpuści mnie bez tom wąziućkom brame…
Patrzem dalej na światełka w niebie zodne
się nie wraco na ziem, a coroz ik więcej
leci w niebo może i jo kiejsi tak bedem
furkać, a na razie cekom kie się córka
wróci i nareście bedem mogła spokojnie się
wyspać…Haj.
Komentarze (25)
Pięknie gwarą i z wiarą! Pozdrawiam!
Przeczytałem z przyjemnością...zamyślił mnie ten
tekst.Dziękuję i pozdrawiam:)
Skoruso ...pięknie dziękuję za niedzielne rozważania
... z tobą i do nieba łatwiej będzie wejść...przecież
Bóg jest miłością....ile dobrych myśli przebiegło
przez głowę zanim mama doczekała córki... jak każda
matka z troską o swoje dziecko wypatrujesz czy co
złego się nie wydarzyło....
pozdrawiam serdecznie:-)
Ładny i mądry przekaz.Lubię te Twoje
przemyślenia.Pozdrawiam Skoruso.
świetny przekaz pozdrawiam
Wiem o czym piszesz, sama mam dzieci i troska o nie
ciągle mi towarzyszy i śpię spokojnie gdy wiem,że są
bezpieczne...pozdrawiam pięknie:)
Bardzo piękny przekaz! Pozdrawiam Cię Skoruso:)
Według legendy Pan Bóg wie że choćby było jeszcze
daleko poradzisz sobie,mam sąsiadkę z Sieradza i
sprawdza się legenda. pozdrawiam...
Skoruso! Ciekawa historia i uczy pokory!
Wiele mądrości w przekazie!
Pozdrawiam niedzielnie:)
Bardzo ładny .Taka matczyna troska,o córkę i
ludzi.Pozdrawiam.