Wiersze SERWIS MIŁOŚNIKÓW POEZJI GRUPA AUTORÓW BEJ

logowanie
Zaloguj
Nie pamiętasz hasła?
Szukaj

Młodzieńcza miłość - roz. XXXIV


Pozdrawiam Was kochani i pięknie dziękuję, za sympatyczne komentarze. Zapraszam też, do następnego rozdziału mojego opowiadania. Przepraszam że mało co komentuje, ale nie bardzo z moimi oczami:)


Rozdział XXXIV


Szybko minął tydzień, w którym to dość dużo się działo - między innymi wizyta Zenka, który postanowił skorzystać z okazji, żeby zobaczyć się z córką. Był w miarę miły i nawet hojny. Nie przyszedł z pustymi rękami, a wręcz przeciwnie – trochę drobnych prezentów, sporo żywnościowych zapasów, a także finansowy zastrzyk dla Eli. Dziwnie układają się ludzkie losy – kiedy byli razem, Zenek był nie do wytrzymania, a teraz gdy są w separacji, sytuacja diametralnie się zmieniła - może tak miało być. Nigdy nie wiadomo co człowiekowi sądzone i co go jeszcze w życiu spotka. Życiowy scenariusz jest tak nieprzewidywalny, że trudno wyrokować co będzie za rok, ba nawet za chwilę. Póki co, tydzień dobroci się skończył i Ela znów została sama. Ania wróciła do Jacka (tym razem poleciała samolotem) i nie wiadomo kiedy, znów się zobaczą – może dopiero w następne Boże Narodzenie. Czas szybko mijał, a Elżbiecie nie pozostało nic innego, jak tęsknić. Czasem wpadała Amelka z Dominikiem i nawet zostawiała go u babci na parę dni, ale to nie zagłuszało samotności i nostalgii, jaką Ela przeżywała. Niby było dobrze - miała dach nad głową, pełną lodówkę i spokój, ale brak rodziny na co dzień, dawał się we znaki. Brakowało jej też zwykłych rozmów, bliskości kochających osób, a także i poniekąd gwaru domowników, do którego prawie przez całe życie była przyzwyczajona. Choć samotność ma też dobre strony, to jednak potrafi być wręcz męcząca, a nawet tak dokuczliwa, że czasem nie sposób nad nią zapanować. Pewnego poranka, kiedy to Elę obudziły jakieś wrzaski dochodzące z ulicy, okazało się że w kamienicy której mieszkała, wybuchł pożar. Nie była świadoma tego do czasu, aż nie otworzyła drzwi sypialni, które łączyły dwa pokoje. Właśnie z tego drugiego, czyli salonu, buchnęły na nią opary czadu, które zaczęły ją niemal dusić. Dobrnęła do drzwi wyjściowych, po czym otworzyła je ostatkiem sił – prawie mdlała. I choć to właśnie klatka schodowa, najbardziej zniszczona i przypominająca wręcz powojenne zgliszcza, ale była już na tyle bezpieczna jeśli chodzi o świeże powietrze, że można było spokojnie oddychać. Dopiero teraz dotarło do Elżbiety co się stało i w tej właśnie chwili, pojawili się strażacy pytając ją jak się czuje. Była skołowana, ale nie do tego stopnia, żeby nie odpowiedzieć na zadane jej pytanie. Kiedy chciała już odpowiedzieć, złapał ją męczący kaszel, który właściwie mówił już sam za siebie. Strażacy pomogli jej zejść do karetki, w której siedziała już część sąsiadów z podobnymi objawami. Zawieźli poszkodowanych do pobliskiego szpitala i tam udzielali stopniowo pomocy. Trwało to wszystko około pięciu godzin, po czym odwożono mieszkańców do ich domów. Kiedy wróciła, jej mieszkanie było już dobrze wywietrzone i zamknięte, a klucze oczekiwały u właściciela kamienicy. Gdy weszła do domu, nie wiedziała za co w pierwszej kolejności ma się zabrać – wszystko było brudne od czadu a i ona sama wyglądała tak, jakby wróciła do domu po jakimś bombardowaniu. Teraz przydałby się ktoś, kto pomógłby jej to wszystko ogarnąć, ale niestety, mogła liczyć tylko na siebie. Kiedy już zabierała się do porządków, ktoś zapukał do drzwi. Gdy je otworzyła, zobaczyła dwóch strażaków, którzy przeprowadzali wywiad z wszystkimi lokatorami. Pytali o wszystko bardzo szczegółowo, po czym wysnuwali wnioski, jeśli chodzi o zagrożenie zdrowia. Wtedy Ela dowiedziała się czegoś, w co trudno było jej uwierzyć – pan strażak oznajmił, że gdyby tej nocy spała w salonie (co było bardzo możliwe), już by nie żyła. Ten pokój był najbliżej przedpokoju, a tym samym blisko drzwi wyjściowych, więc w nim nagromadziło się największe stężenie tlenku węgla, czyli potocznie mówiąc czad. Po tej rozmowie, Ela nie mogła dojść do siebie. Zaniechała zaczętych już porządków i położyła się. Była tak otumaniona i przejęta całym zdarzeniem, że z wrażenia zasnęła. Kiedy obudziła się, był już wieczór, a mieszkanie w pożałowania godnym stanie. Czuła się już w miarę dobrze i postanowiła wziąć się za ten bałagan. Podczas sprzątania, cały czas myślała o tym, co usłyszała od strażaka - doszła do wniosku, że Pan Bóg ją oszczędził, bo jeszcze na nią nie pora i rozpłakała się. Kiedy skończyła była tak zmęczona, że zaraz poszła spać. Zanim jednak zasnęła, poczuła wielki głód który teraz dopiero, dał o sobie znać. Kiedy tak leżała i rozpamiętywała ten jakby nie było wyjątkowy w jej życiu dzień, doszła do wniosku, że nie zdążyła nawet zjeść śniadania, o reszcie posiłków nie wspominając. Kiedy chciała już wstać aby cokolwiek zjeść, zakręciło jej się w głowie i postanowiła zaniechać, ten doskwierający do bólu głód.

autor

Isia05

Dodano: 2017-01-31 13:48:21
Ten wiersz przeczytano 1034 razy
Oddanych głosów: 19
Rodzaj Bez rymów Klimat Refleksyjny Tematyka Życie
Aby zagłosować zaloguj się w serwisie
zaloguj się aby dodać komentarz »

Komentarze (29)

troilus troilus

Jestem wdzięczny za te słowa. Życzę również
wszystkiego dobrego.

Isia05 Isia05

Troilus - Nie należę do ludzi kłótliwych, złośliwych
ani też pamiętliwych, więc puśćmy te spory w
niepamięć. Również przepraszam i życzę, spokojnej
nocy:)

troilus troilus

Pierwsza moja wypowiedź nie była chyba obrażająca,
mieściła się w zasadach obowiązujących na beju, też
przecież Wersalem nie pachnie. Druga to już dotyczyła
wandzi. w. Ale b. przepraszam jeśli tak to odebrałaś.

Isia05 Isia05

Ja jeszcze tak gwoli ścisłości – nie pomyliłam czadu z
sadzą, to po pierwsze, nie jestem też nieukiem. Do
dzisiaj byłam przekonana, że to co nieraz już czułam i
widziałam, że to czad, a byłam o tym przekonana tylko
dlatego, bo nie wyprowadzili mnie z błędu właśnie
strażacy (w swoim życiu, dwukrotnie Ich wzywałam).
Troilus ma rację, ale na pewno nie przedstawił tej
racji, w sposób kulturalny (przynajmniej jeśli chodzi
o moją osobę).

budleja budleja

...ja za Wandzią przejmujący, dramatyczny kawałek
prozy. Czad razem z sadzą bywa bardzo niebezpieczny.
Pokazałaś, że nad każdym czuwa Opatrzność boża, że od
niej wszystko zależy naszym życiu... serdeczności
Irenko :)

troilus troilus

Pan troilus zwrócił uwagę na zwykłe nieuctwo i cała
chryja o to. Nie wiedziałem,że to może być złośliwość.

Ewa Marszałek Ewa Marszałek

Otóż to, wandaw, otóż to. Przeczytaj komentarz swój i
troilusa i zobacz kto nie zachował kultury.

wandaw wandaw

Wszystko nalezy czynic z wyczuciem Uwagi również Tego
wymaga kultura i o tym piszę zwracając się do pana
troilusa to tak na marginesie

Ewa Marszałek Ewa Marszałek

A jednak troilus ma rację. I nie napisał tego
złośliwie, ale dla bezpieczeństwa wszystkich. Bo
trzeba mieć świadomość, że czad to cichy, bezwonny,
nie drapiący w gardło i nie powodujący kaszlu zabójca.
Dlatego taki niebezpieczny. Więc nie wolno wprowadzać
ludzi w błąd, opisując czad jako coś, co można
zauważyć, albo poczuć. Wandaw, jako pielęgniarka,
dbająca o zdrowie innych, powinna temu przyklasnąć, a
nie napastliwie komentować. Wybacz Isiu05, ale trzeba
być rzetelnym także w odnoszeniu się do słusznej
krytyki.

Isia05 Isia05

Wandziu kochana - dziękuję Ci za to wstawiennictwo,
ale ja już przestałam przejmować się Takimi
zarozumialcami, co to przeczytają coś w necie i udają
najmądrzejszych. On wie swoje, a ja swoje. Pozdrawiam
Cię serdecznie:)

wandaw wandaw

Przejmujace opowiadanie Bardzo mi się podoba Isiu W
życiu trzeba uważać
Pozdrawiam serdecznie :)

waldi1 waldi1

bardzo ładnie piszesz Isiu miła .. w życiu różnie
bywa.. historia prawdziwa ..

wandaw wandaw

@troilus Ty pewnie cierpisz na manię wielkości i
wszechwiedzącego
a pycha i buta jest Twoim atrybutem
Trochę pokory i kultury w komentowaniu Nikt nie jest
doskonały

Wybacz Isiu ale mnie wpirzają takie KTOSIE ...
chodzace NARCYZE

troilus troilus

Nim się napisze , należy zapoznać się choćby pobieżnie
z niektórymi nazwami. Albo oglądać tv.
Warto wiedzieć, że czad to taka cicha kostucha,
niewidoczna, bez zapachowa, przychodzi zabija i
odchodzi.
A już z pewnością nie pobrudzi żadnego mebla. Pewnie
Autorka czad pomyliła z sadzą.

Dodaj swój wiersz

Ostatnie komentarze

Wiersze znanych

Adam Mickiewicz Franciszek Karpiński
Juliusz Słowacki Wisława Szymborska
Leopold Staff Konstanty Ildefons Gałczyński
Adam Asnyk Krzysztof Kamil Baczyński
Halina Poświatowska Jan Lechoń
Tadeusz Borowski Jan Brzechwa
Czesław Miłosz Kazimierz Przerwa-Tetmajer

więcej »

Autorzy na topie

kazap

anna

AMOR1988

Ola

aTOMash

Bella Jagódka


więcej »