Mnich beznadziei
Podobno nadzieja umiera ostatnia...
Wystarczająco krótko ścięte końcówki
marzeń,
Wystarczająco daleko odsunięty horyzont
nadziei,
Majaczące w przebłyskach słońca,
Łzy, które przestały oczyszczać...
Oddany rzeczywistości kwiat wielobarwnych
pragnień,
Zwrócone nieprzyjaciołom – nienawiść
i strach,
A tuz za okopami wojny o nadzieję,
Dym...i wyjałowiona ziemia absurdu.
Zakładasz kaptur mnicha,
By schronić się w klasztorze prawdy,
I choć na chwilę odkryć skrawek piękna,
Pośród ciszy nocy i wilgoci opuszczonej
kaplicy...
Za kolejnym okopem grzmią działa,
Złożone ręce...w beznadziei.
Uderza pocisk tuż obok,
Już nie ochronisz ciała...
...a dusze?
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.