Mój krzyk
Głos stał się cichy jękiem
Wśród grzmotów
Odpływa pośród fal
Bolesnych słów, potoków
W osamotnieniu,
Pustce, głupocie.
Z wszechobecnym na ustach
Uśmieszkiem nikczemnym
Na twarzach - maskach
U bezlitosnych niezmiennym
Niech czas wdzieje nań
Pióra złociste
By rozbrzmiał dumą
Słodyczą i wdziękiem
By Ci którzy wątpią
Okryli się lękiem
Drżąc przed nim
Niczym przed dzwonów
Hukiem tysiąca
Lecz dziś niech
Jego ziarnko pęcznieje
Niech spija rosę
Z szyderczych uśmiechów
Niech rośnie w siłę
Będąc nieczułym
Wciąż czystym
Nie obarczonym goryczą grzechów.
Choć przytłumiony
Niechaj istnieje
Nadzieją będąc dla w nim trwających
Przestrogę niosąc
Maluczkim w myślach
Jadem ziejących.
Komentarze (0)
Jeszcze nie skomentowano tego wiersza.