Moja mała Apokalipsa
Chłodne palce ciszy
dotkną mojego czoła,
na zawsze na wieczność
wypełnię sobą przestrzeń,
na potem
które będzie wieki,
poza ciemnością i światłem
swoim karlim wzrokiem
obejmę wzgórza prawdy,
jesień eksploduje pustynnym żarem,
pod mostami obóz rozbiją obłoki,
zobaczę głowę matki w oknie
i kosze pełne cytrusowych sadów,
nikomu nic nie dam,
nie ograbię siebie,
róża na stole przestanie
być różą,
ja i ona należeć będziemy
do ziemi.
Komentarze (1)
Bardzo tragiczny w wymowie wiersz Rezygnacja lub
utrzymanie stanu pasywnego
róża na stole przestanie być różą Wiersz boli i
wzrusza bo nic tak nie boli jak smutek pogłebiony
Dobry wiersz Brawo